Już jakiś czas temu straciłem z oczu… czy raczej z uszu amerykańską grupę Wilco. Kiedy zasłuchiwałem się w ich płytach, byli właśnie w trakcie romansu z tekstami Woody Guthriego, którego utwory w nowych wersjach nagrywali z Billym Braggiem.
Kategoria: Recenzje (Page 8 of 214)
Od pierwszych dźwięków piosenki „10 000 Miles Away” na krążku panuje bardzo fajny nastrój. Lekkie, folk-rockowe aranżacje zachowują oryginalne struktury utworów, dodając im jedynie charakterystyczny „drive”. Na dodatek dobór utworów jest bardzo udany.
Wiele atramentu z piór wylano nad próbą rozstrzygnięcia fenomenu piosenki żeglarskiej w Polsce. Niektórzy używają terminu „szanty”, inni upierają się przy „morskim folku”. Można by jeszcze pewnie wiele na ten temat napisać, gdyby nie fakt, że wciąż jest to zjawisko, które ewoluuje.
Okładka zanurzona jest w baśniowych klimatach. Intro może nam się kojarzyć z filmami fantasy, w których pojawiają się niepokojące dźwięki i szepty. Jednak kiedy docieramy już do właściwej muzyki, nie jest to przaśny folk metal, jakiego moglibyśmy się spodziewać, a zanurzony nieco w klimacie muzyki dawnej folk, oparty na pięknych kobiecych wokalach i dość delikatnym akompaniamencie.
Po pierwszych dwóch płytach szkockiej grupy Malinky („Last Leaves” z 2000 i „3 Ravens” z 2002 roku), które były dla mnie sporym odkryciem, uznałem jednak, że na trzecim albumie („The Unseen Hours” z 2005) stracili nieco ze swojej świeżości. Pewnie dlatego urwał mi się z nimi kontakt
Folk rockowe brzmienie grupy Connemara Stone Company nawiązuje do najlepszych tradycji celtyckiego rocka, spod znaku Thin Lizzy. Bazą jest tu riff, choć w odróżnieniu od klasyków, muzycy CSC nie sięgają tak często w kierunku bluesa. Bliższe są im raczej pop rockowe klimaty, wsparte czasem hard rockowym brzmieniem gitary.
Podtytuł tego albumu – „Early Christmas Music And Carols From The British Isles” – powinien tłumaczyć właściwie wszystko. Muzyka dawna w wydaniu świątecznym, w klimatach rodem z Wysp Brytyjskich. Jednak w przypadku zespołu takiego jak Quadriga Consort nie może to być aż takie proste…
Grupa The Demon Barbers zaprasza nas na nietypową dyskotekę. Beaty są wprawdzie z naturalnej perkusji, wokale śpiewają w harmonii a całość podana jest w nowocześnie zrealizowanej konwencji folk-rocka z elementami funky i jazzu, jednak nie można odmówić tej muzyce tanecznego potencjału.
Viking metal w wykonaniu szwedzkiego Månegarmu to w chwili obecnej nieomal kwintesencja gatunku. Podobnie musieli pomyśleć muzycy o swoich nowych utworach, ponieważ – mimo iż to ósma studyjna płyta długogrająca – najnowszy album sygnują tytułem tożsamym z nazwą zespołu.
Jak przystało na folkowego wyjadacza wzdrygnąłem się w pierwszej chwili, kiedy przesłuchałem po raz pierwszy płytę kapeli nazwanej wdzięcznie Majtki Bosmana. Choć z biografii zespołu wynika, że wywodzą się oni spoza kręgu szeroko pojętej piosenki żeglarskiej, a gatunek ten uprawiają głownie dlatego, że im się spodobał (szczerze mówiąc trudno o lepsza motywację!), to realizując swój debiut popełnili większość błędów charakterystycznych dla kapel z wodniackiego nurtu muzyki folkowej w Polsce.