Grupa GreenWood postawiła w swojej muzyce na to, co gra im w duszach. Jeżeli się wsłuchamy, to w pierwszej kolejności usłyszymy muzykę celtycką. Jest tu jednak również delikatna mgiełka tolkienowskiego klimatu literatury fantasy, a nawet słowiański powiew, który nie kłóci się bynajmniej z celtyckim klimatem płyty.
Muzycy GreenWood nie boją się komponować, łączą swoje melodie z tradycyjnymi celtyckimi motywami, powstają w ten sposób wiązanki tanecznych utworów, które doskonale wypracowują wspólny klimat z piosenkami.
Pomysły na piosenki również są zaskakujące. Wiersze Tolkiena z autorską muzyką Marka Piguły, to po prostu bardzo ciekawe stylizacje, w których słychać magiczne celtyckie nuty. Ale już „Ballada o czarnej śmierci”, w której tekst inspirowany śląskimi „Legendami i baśniami” Gustawa Morcinka wykonany jest pod dyktando irlandzkiej melodii, to już pomysł bardzo odważny. Podobnie jest w przypadku „Pieśni Słowana”, w której muzyka iberyjskich Celtów towarzyszy motywowi inspirowanemu „Starą Baśnią” Kraszewskiego. Oba te eksperymenty zasługują na pochwałę.
Oprócz rzeczy zaskakujących otrzymujemy tu solidne przekłady na nasz język starych, niekiedy już całkiem dobrze znanych pieśni, są to „Wesele Marii” i „Sir Eglamore”. Zwłaszcza pierwsza z tych piosenek doczekała się już licznych wykonań.
Odnoszę wrażenie, że grupa GreenWood zdecydowała się na debiutancki album w bardzo dobrym momencie. Muzycznie i aranżacyjnie ich utwory okrzepły już na tyle, że nadają się do utrwalenia. Ważne jest również pojawienie się w zespole dwóch niewiast, które wnoszą do zawartej na tej płycie muzyki swoje własne, bardzo ważne trzy grosze. Mowa tu o świetnie sprawdzającej się w swojej roli flecistce – Ewelinie Grygier (znanej też z grupy Danar), oraz o Klaudii Borawskiej, której wokal będzie się odtąd kojarzył właśnie z „Elegią o Latach Minionych”.
Omawiany tu album to jedna z najciekawszych propozycji celtycko-folkowych nagranych przez polskie zespoły. Muzykom grupy GreenWood udało się uniknąć kopiowania zachodnich kapel. Stworzyli coś swojego i dobrze na tym wyszli.

Rafał Chojnacki