Cieszy mnie fakt, że niemiecki Faun tak regularnie dostarcza nam nowych płyt. Ledwie człowiek zdążył zmienić kalendarz na noworoczny, a już pojawiły się głosy o nowym krążku Fauna. Co prawda premiera płyty ma swoje miejsce na początku marca, ale dane mi było wsłuchać się w te dźwięki i za wczasu zapowiedzieć muzyczną rewelację.
Pomysł jest niby ten sam – muzyka dawna i folk podane we własny, rozpoznawalny już sposób. Jednak każdy album Fauna czymś różni się od poprzednich. „Totem” to płyta bardzo spokojna, wystarczy posłuchać piosenek takich jak „Rad” czy „November”. Czasem jednak muzyka zmierza w kierunkach, których dotąd w muzyce niemieckiej grupy nie było. Pojawiają się silne wpływy neofolkowe a czasem nawet pop-folk. Dziwnie też brzmią czasem eksperymenty z brzmieniami elektronicznymi (jak choćby w „2 Falken” czy „Zeit nach dem Sturm”). Nie wpływają one jednak negatywnie na odbiór całości dzieła. Wręcz przeciwnie, intrygują swoją odmiennością.
Najlepiej brzmią tu utrzymane w fantasy-folkowym klimacie kompozycje takie jak „Sieben”, „Unicorne” czy „Gaia”. Mają swój smak. Być może nie przypadną do gustu wszystkim tym, którzy cenili Fauna za dzikie, pogańskie tańce, jednak dla tych ostatnich muszą póki co wystarczyć starsze płyty.
Miło obserwować, że zespół świetnie się rozwija. Choć robi to w granicach własnej stylistyki, to jednak widać chęć dalszych zmian. Pozostaje więc czekać na nie z niecierpliwościa.

Taclem