Miesiąc: Marzec 2011

Ulvens Döttrar „En klunk av det blå”

Płyta „En klunk av det bla” to drugi album w dorobku pogańsko-folkowej grupy Ulvens Döttrar. Poprzedni, zatytułowany „Värm ditt blod” ukazał się w 2004 roku. Co prawda można czasem natrafić na ich płytę pt. „Saga”, wydaną w 2009 roku i sygnowaną anglojęzyczną nazwą The Daughters of the Wolf, jednak jest to w rzeczywistości debiutancki album w re-edycji opublikowanej dla szerszego grona odbiorców.
W skład Ulvens Döttrar wchodzą trzy siostry: Isabella, Johanna i Ella Grüssner. Urodziły się i wychowały na Wyspach Alandzkich, należących terytorialnie do Finlandii, jednak pozostających pod wpływem kultury szwedzkiej. Nic więc dziwnego, że śpiewane po szwedzku piosenki mylą często recenzentów, którzy nie znając zbyt dobrze geografii krajów nordyckich uważają Ulvens Döttrar ze grupę z kraju Abby i Ikei. Nic bardziej mylnego.
Zawarta na płycie „En klunk av det bla” muzyka, to osiemnaście kompozycji, w większości opartych o brzmienia i rytmy typowe dla muzyki ludowej z Alandów. Teksty nawiązują do baśni i legend z tego regionu. Wykonania są nieco bardziej współczesne. Siostry Grüssner orientują się bowiem co obecnie gra się w Skandynawii i najwyraźniej dostosowują aranżacje swoich kompozycji do możliwości tria. Muzyka jest dzięki temu bardziej oszczędna niż w przypadku zespołów zrzeszających większą liczbę muzyków, jednak dzięki temu nabiera pewnej subtelności i brzmi niezwykle selektywnie. Podbite brzmieniem etnicznych bębnów, fletów i smyków wokale trzech sióstr również doskonale współbrzmią. Nic w tym dziwnego, z materiałów promocyjnych zespołu wynika, że śpiewają razem właściwie całe życie.

Rafał Chojnacki

Cisza Jak Ta „Chwile”

Zespół Cisza Jak Ta na poprzednich płytach przyzwyczaił nas do tego, że udawało im się łączyć brzmienia z tzw. krainy łagodności z celtyckimi motywami ludowymi. Rezultatem takich połączeń są dwie płyty: „Zielona magia” i „Sen Natchniony”. Wraz z odejściem z grupy Marka Przewłockiego, znanego z takich zespołów, jak Boreash czy The Reelium, motywy celtyckie zaczęły zanikać. Nie znaczy to, że nie ma tu folkowych wstawek. Skrzypce dalej potrafią całkiem ciekawie wycinać w tle, fletom za to bliżej niekiedy do progresywnych brzmień spod znaku Jethro Tull.
W celtyckie rejony zanurzamy się właściwie tylko raz, w piosence „Miłość w Cisnej”, w której refren zastępuje cytat z irlandzkiej melodii „Arthur McBride”, która wiele lat temu znalazła się także w repertuarze samego Boba Dylana.
Mam wrażenie, że tytułowe „Chwile”, to nie tylko piosenka o ulotności czasu, ale również dobre podsumowanie całej płyty. Mamy bowiem do czynienia z albumem, który pokazuje pewien moment w historii zespołu. Są nowe twarze, trochę eksperymentów ze stylistyką, a jednocześnie zespół okrzepł już na tyle, że ma własne brzmienie, które nie zmienia się, jedynie modyfikuje nieco. Taką modyfikacją modyfikacją jest niewątpliwie klarnet, nadający niekiedy muzyce zespołu bardzo subtelnego wyrazu.
Podobać mogą się również świetne folkowe ballady – „Lepszy czas” i „W naszym niebie”. Jeśli miałbym coś sugerować, to rozwinięcie tego nurtu w muzyce zespołu Cisza Jak Ta byłoby więcej niż wskazane.
Zespołowi zdaje się czasem zbliżać w swoich kompozycjach do stylistyki nieco starszych kolegów z zespołów, które na poezji śpiewanej o górach i dolinach zjadły zęby. „Góry” niepokojącym klimatem zbliżają się trochę do twórczości grupy Bez Jacka, choć żeński wokal zaciera nieco te podobieństwa. „Ciebie szukałem” zbliża się za to w rejony zarezerwowane dotąd głównie dla Starego Dobrego Małżeństwa. „Stary wrak”, przez wzgląd na tematykę, zdaje się być inspirowany klimatami zbliżonymi do sceny piosenki żeglarskiej. Nie ma w niej jednak mocnych szantowych zaśpiewów, jest raczej melancholijną, poetycką wizją, towarzyszącą kontemplacji zatrzymanego w czasie obrazu. Kończąca płytę „Cisza” ma w sobie coś z piosenek Słodkiego Całusa od Buby. Po części za sprawą harmonijki ustnej, a po części z powodu samej melodii, którą nietrudno sobie wyobrazić w wykonaniu tej trójmiejskiej kapeli.
Cisza Jak Ta, to grupa, która ewoluuje, ale pozostaje jednocześnie w stale w dość sztywnych ramach narzuconych przez nurt nazywany potocznie poezją śpiewaną. Po odejściu od celtyckich dźwięków stracili nieco na wyrazistości. Wciąż piszą ciekawe, wpadające w ucho piosenki, jednak stracili coś, co wyróżniało ich na tle wielu podobnych kapel. Być może znajdą jednak ten wyróżnik i zaprezentują go już na kolejnej płycie studyjnej. Ja na pewno będę na nią czekał.

Rafał Chojnacki

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén