Miesiąc: Grudzień 2010

Christian Kiefer & Sharron Kraus „The Black Dove”

„The Black Dove”, to album dwójki folkowych wyjadaczy. Christian Kiefer eksperymentuje z brzmieniami od bardzo dawna, nagrywając co roku kilka albumów z różnymi wykonawcami. Sharron Kraus raczej nie trzeba nikomu przedstawiać.
Wyszedł im z tego album przedziwny: piękny, ciekawy, bardzo spokojny, ale też mroczny. Można go zakwalifikować do takich podgatunków, jak „dark folk” czy „alternative folk”. Spokojne, transowe brzmienia instrumentów perkusyjnych czy banjo, dają poczucie obcowania z muzyką nieco odhumanizowaną. Jednak kiedy wszystko to pokrywa ciekawy głos Sharron, od razu okazuje się, że świetnie wpasowuje się ona w klimat utworów, nadając im niepowtarzalny charakter.
Płyta ta świetnie się sprawdza w bardzo rożnych okolicznościach. Zawsze jednak wymaga od słuchacza poświęcenia tej muzyce sporej dawki uwagi.

Rafał Chojnacki

Leonard Luther „Kraina zagubionych marzeń”

Piosenki Leonarda Luthera rozbrzmiewają od dawna na rozmaitych studenckich czy turystycznych scenach. Doczekały się ciekawych opracować, choć sam autor tych utworów preferował wcześniej głównie granie z gitarą i harmonijką ustną. Gitary i harmonijki w tych nagraniach nie brakuje, ale jest też coś więcej – fajna sekcja, której granie zbliża te nagrania do amerykańskiego folku z elementami country. Dopiero w takiej oprawie jeden z przebojów Leonarda – inspirowana „Przeminęło z wiatrem” piosenka „Scarlett” – zyskuje odpowiednią oprawę.
Piosenki Leonarda Luthera to w większości jego muzyka do słów zaprzyjaźnionych autorów. Okazuje się jednak, że jak na zbiór piosenek z różnych lat, nagranych sporo po ich premierach (można powiedzieć, że tracklista tej płyty, to swoiste „the best of…”, stąd podtytuł „)., całość brzmi wyjątkowo spójnie.
Perełkami są tu akustyczne utwory, takie jak „Czas” czy „A więc żyj „. Co prawda niosą one w warstwie wykonawczej głębokie piętno Starego Dobrego Małżeństwa, jednak w tym przypadku porównanie to nie powinno nikogo dziwić.

Rafał Chojnacki

Yeskiezsirumem „Muzyko!”

Druga płyta długogrająca formacji Yeskiezsirumem rozpoczyna się od autorskiej kompozycji Pawła Soleckiego, opartej na kaukaskich rytmach. Dalej mamy już głównie to, do czego zespół przyzwyczaił nas na płycie „Z aniołami” – piękne, poetyckie utwory, zagrane w folkowy sposób. Przy czym zarówno istrumentarium (m.in. flety, duduk, cajon, darabuka, akordeon, marimba, skrzypce czy banjo), jak i umiejętności muzyków pozwalają nam cieszyć się rzeczywistymi odwołaniami do brzmien typowych dla wsi, pól, bezdroży i wiejskich, przydrożnych karczm. No, może z tymi karczmami to nie do końca by się zgadzało, ale to głownie dlatego, że w karczmach gra się teraz niewłaściwą muzykę.
Członkowie zespołu sami piszą piosenki, niekiedy wspierając się wierszami znanych poetów (jak choćby Poświatowskiej, Gałczyskiego czy Wojtyły), a nawet sięgając po kompozycje z repertuaru Marka Grechuty. Ta płyta jest wybitnie „grechutowa”, bowiem wśród szesnastu zawartych na krążku kompozycji znalazło się aż cztery spośród piosenek tego wykonawcy.
Słuchając nowych nagrań Yeskiezsirumem nietrudno dojść do wniosku, że kapela trochę się rozwinęła. Przede wszystkim brzmi dużo bardziej różnorodnie. Zahaczają rejony zarezerwowane dotąd dla Voo Voo, czasem przechadzają się po ścieżkach wydeptanych przez Stare Dobre Małżeństwo, innym zaś razem brzmią jak rasowa folk-rockowa kapela.
Mam wrażenie, że muzyka jest w całym tym projekcie równie ważna jak tekst, co nie zawsze da się powiedzieć o zespołach śpiewających poezję. Yeskiezsirumem nie dość, że robią to z wdziękiem, to jeszcze pokazują, że mogą to być po prostu świetne piosenki.

Rafał Chojnacki

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén