Miesiąc: Styczeń 2010 (Page 2 of 2)

Smithfield Fair „The Longing”

Grupa Smithfield Fair skończyła niedawno 20 lat, podsumowując swoją wcześniejszą działalność ciekawą składanką z dziesięciu poprzednich fonogramów, zatytułowaną „20 for 20”. Teraz przychodzi czas na kolejny album studyjny, zawierający premierowe nagrania.
Podobnie jak na większości płyt tej amerykańskiej formacji, mamy tu do czynienia z autorskimi piosenkami, aranżowanymi na celtycką modłę, z niewielkimi naleciałościami innych nurtów, takich choćby jak americana. Ciekawostką sa tu gościnne występy rozmaitych zaprzyjaźnionych z zespołem muzyków. Pojawia się m.in. Steve Conn, klawiszowiec znany z zespołu Bonnie Raitt, oraz z ciekawej własnej twórczości, mocno osadzonej w amerykańskim folku. Możemy go posłuchać w świetnym utworze „Plenty of Time”. Równie ciekawie wychodzi współpraca ze skrzypkiem grup Brothers 3 i Texas Gypsies, Markiem Menikosem, którego grę słyszymy w tytułowym „The Longing”.
Mimo że standardowe wcielenie koncertowe Smithfield Fair to wciąż rodzinne trio (Jan Smith, Dudley-Brian Smith i Bob Smith), to po raz kolejny na płycie w podstawowym składzie pojawiają się gitarzysta J. David Praet i perkusista Merel Bregante, znany ze świetnej grupy Nitty Gritty Dirt Band. Dzięki ich udziałowi kompozycje Smithów mają bardziej folk-rockowe brzmienie.

Rafał Chojnacki

Sixteen Horsepower „Low Estate”

Nieistniejąca już amerykańska grupa 16 Horsepower, to jeden z głównych sprawców całego muzycznego zamieszania znanego pod szyldem alternative country. W przypadku zespołu założonego przez Davida Eugene’a Edwardsa obie te nazwy znajdują w sobie prawdziwy wyraz.
Elementy muzyki alternatywnej, to przede wszystkim ciężkie gitary i mroczny nastrój, kontrastujący niekiedy z religijnie nakierowanym tekstami. Typowe dla country są tu niekiedy instrumenty (banjo, akordeon, skrzypce). Zaś środki ekspresji łączą oba te nurty.
Już od piosenki „Brimstone Rock” wiemy czego przyjdzie nam słuchać. W innych piosenkach dodają do tej mieszanki odrobinę psychobilly. „Low Estate” z kolei pokazuje nam klimat w którym brakuje tylko pijanego fortepianu Toma Waitsa. Reszta klimatu jego szaleńczych piosenek już tu jest.
Muzyka 16 Horsepower przywodzi czasem na myśl pijacka imprezę muzyków grupy The Levellers z Nickiem Cave’m, podczas której spożywa się nie tylko legalne używki, oraz rozmawia o religii i filozofii.

Rafał Chojnacki

Sheridan Band „Far Atlantic Shore”

Trzeba sporo odwagi, by w obecnych czasach zacząć swoją płytę tradycyjnym „Drunken Sailor”. Nie jest to może najorginalniejsze wykonanie, ale energiczne granie Kanadyjczyków z The Sheridan Band pozwala słuchać tej ogranej piosenki z przyjemnością.
Kolejne utwory: „Tippin’ the Jar” i „Poor Boy” to autorskie kompozycje Jeffa Sheridana i Roba Pittaro, w które wpleciono odrobinę celtyckich nutek. Brzmi to ciekawie i stylowo.
Z kolei tradycyjna piosenka „Lilly The Pink” przypomina nam o kanadyjskim pochodzeniu zespołu. Przed wieloma laty wylansował ją tamtejszy zespół The Irish Rover.
„Far Atlantic Shore”, to kolejny autorski utwór, który Jeff napisał z Heather Sheridan. Nieco płaczliwy, ale przy tym mroczny, świetny na wizytówkę zespołu.
Trzeba przyznać, że grupa najciekawiej wpada w repertuarze autorskim, ale również tradycyjnym kompozycjom nie da się wiele zarzucić. Warto posłuchać.

Rafał Chojnacki

Ramin Rahimi & Tapesh „Iranian Percussion”

Grupa Tapesh działa już od ponad dziesięciu lat, funkcjonując jako zespół bębniarski grający dźwięki typowe dla muzyki irańskiej. Album „Iranian Percussion” to pierwsza płyta, jaką zarejestrowali z Raminim Rahimim, bębniarzem z Teheranu, który na codzień występuje też w metalowym zespole Angband.
Wbrew tytułowi album ten zawiera nie tylko muzykę irańską, znajdują sie na nim utwory mogące się kojarzyć z klimatem całego Bliskiego Wschodu. Znajdują się tu również elementy typowe dla rocka czy jazzu.
Prawdziwy urok tego albumu, to brzmienia wielu rodzajów bębnów, w skomplikowanych kombinacjach, grających równocześnie.
Mimo wszystko dominują tu elementy tradycyjne, czuć też spory szacunek dla starych technik bębniarskich.

Rafał Chojnacki

Hoboud „Wskrzeszenie Hobouda”

Wieść o tym, że grupa muzyków związanych przede wszystkim z zespołem Shannon, próbuje tworzyć coś nowego, opartego o folklor regionu z którego pochodzą – Warmii, bardzo mnie swego czasu zaciekawiła. Pamiętam, że już lata temu grupa dowodzona przez Marcina Rumińskiego potrafiła czasem sięgnąć po jakiś słowiański utwór, choć żaden z nich nie zagościł w repertuarze Shannonów na tyle długo, by trafić na płytę.
Swoją przygodę z bardziej rodzimą muzyką ma też za sobą Maria Rumińska, która swego czasu śpiewała w kaszubskim projekcie Olo Walickiego.
Pozostali muzycy mają za sobą rozmaite doświadczenia, nie tylko folkowe. Dla tego projektu ważne jednak stało się to, że potrafili do nowatorskiego tematu podejść w sposób kreatywny. Album „Wskrzeszenie Hobouda” zawiera bowiem wyśpiewane po warmijsku pieśni, z których tylko część to na nowo opracowane motywy ludowe. Do kilku utworów Rumińscy napisali własne melodie, nadając im indywidualnego, bardzo wyjątkowego charakteru.
Niesamowitego klimatu dodają tej płycie warmijskie opowieści, które snuje Edward Cyfus, odpowiedzialny również za poprawność wymowy wszelkich tekstów.
W brzmieniu Hobouda czuć fascynacje skandynawskimi kapalami spod znaku Hedningarny czy Hoven Droven. Na polskim rynku to obecnie bardzo popularne inspiracje (wystarczy wspomnieć niektóre utwory zespołu Percival Schuttenbach czy projekt Żywiołak), pozostaje więc mieć nadzieję, że z czasem Hoboud nabędzie bardziej indywidualnego brzmienia. Nie zmienia to jednak faktu, że na chwilę obecną jest to najciekawsza folk-rockowa propozycja muzyczna na polskim rynku.

Rafał Chojnacki

Corde Oblique „The Stones of Naples”

Pod projektem Corde Oblique podpisuje się Riccardo Prencipe, włoski gitarzysta i kompozytor, znany m.in. z projektu Lupercalia. Ich płytę „Florilegium” recenzowaliśmy kilka lat temu, określając ten projekt jako włoskie Dead Can Dance. W międzyczasie Riccardo powołał do życia Corde Oblique. „The Stones of Naples” to trzecia płyta z tym składem.
Doskonałym uzupełnieniem kompozycji i gry gitarzysty i zaproszonych przez niego muzyków jest tu magiczny wokal Claudii Sorvillo. Ta dziewczyna po prostu maluje swoim głosem niesamowite kolory na szkicach, które w swoich kompozycjach podsuwa jej Riccardo. Szkoda że na tej płycie słyszymy ją tylko dwa razy: we „Flying”, pięknej akustycznej wersji utworu grupy Anathema, oraz w „La Gente Che Resta”, świetnej kompozycji Riccardo. Na szczęście Claudia jest stałym elementem koncertowego wcielenia Corde Oblique. Warto więc poszukać ich koncertów, zwłaszcza że zespół koncertuje sporo.
Album „The Stones of Naples” ukazał się nakładem francuskiej wytwórni Prikosnovenie, co już samo w sobie stanowi dla mnie pewną rekomendację, Jeżeli jednak to niewystarczające, to poszukajcie muzyk Corde Oblique na ich stronie w serwisie MySpace. Posłuchajcie takich utworów, jak „Barrio Gotico”, „Flower Bud” czy wspomniany już „Flying”. Myślę, że przekonacie się do tej płyty na tyle, by jej poszukać.

Rafał Chojnacki

Page 2 of 2

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén