Miesiąc: Sierpień 2008 (Page 1 of 4)

Satolstelamanderfanz „Latcho Drom”

Niemiecka grupa Satolstelamanderfanz proponuje nam majestatyczne brzmienia spod znaku bębnów i dud. Bez względu na inspiracje muzyka ta brzmi mocno, soczyście i bardzo brutalnie. A przecież to tylko etniczne instrumenty. Jednak Niemcy grają na nich jak przystało na potomków dumnych Germanów.
Melodie bretońskie, galicyjskie, irlandzkie i bałkańskie podano tu w bardzo mocnej, choć akustycznej formie. Kontrastuje to z niektórymi utworami wokalnymi („Gaskere”, „Finish”), które w tym zestawie wyglądają dość delikatnie. Jest w nich jednak również sporo szaleństwa
Wokalne i instrumentalne wpływy łączą świetnie kompozycje takie, jak „Anda roda de redore” i „Hece Galja Boau”.
Niekiedy, gdy instrumentalny klimat odrobinę się wycisza, jak w melodii „Ketri”, jesteśmy w stanie docenić kunszt wykonawczy niemieckiej grupy. W odróżnieniu od wielu kapel z nowej niemieckiej sceny muzyki dawnej Satolstelamanderfanz potrafi zaskoczyć czymś więcej, niż tylko doborem ciekawych melodii do prostego grania. Czai siew tych dźwiękach o wiele więcej.

Rafał Chojnacki

Bob Walser and Friends „When Our Ship Comes Home”

Nic dziwnego, że tą płytę Bob Walser anonsuje nie sam, a z przyjaciółmi. Obok niego w nagraniach tych uczestniczą takie postaci, jak Dave Webber, Rod Shearman, Graeme Knights, Louis Killen, Goeff Kaufman i Johnny Collins.
Tym razem repertuar oscyluje głównie wokół mniej znanych motywów tradycyjnych, okraszonych kilkoma współczesnymi kompozycjami.
To dzięki potężnym brzmieniom wokali gości kompozycje takie jak: „Nothin’ But A Humbug”, „Fire Down Below”, „Down Trinidad”, „Ho The Last One”, „Hej Ho, Down Below”
brzmią bardzo mocno i majestatycznie. Właśnie tak, jak zabrzmieć powinny stare szanty i piosenki stylizowane na nie. Nieco inaczej, choć nie mniej stylowo brzmią utwory z wykorzystaniem instrumentów. Świetna ballada „The Deepwaterman”, drapieżna opowieść „Shanghai Passage”, wesoła „The Old Red Duster” czy smutna „Blood On The Sails” są ozdobami tego zestawu.
Mimo wybitnie bluesowo-gospelowego klimatu najciekawszą wydaje się tu jednak pieśń zaśpiewana a cappella „Drinkin’ That Wine”. Jest to utwór o niesamowitym klimacie, aż dziw bierze, że opracowano go tylko na głosy i to w tradycyjnej stylistyce.

Taclem

Blue Dew „Tunes and Songs from Roasted Barley”

Folkowa grupa Blue Dew, którą znamy już z takich albumów, jak „Blue Dew On Irish Grass” i „Life`s Other Side” wraca do nas z nietypowym albumem. To utwory napisane na potrzeby programu z irlandzkimi opowieściami. Wszystkie melodie wykonane są bardzo oszczędnie – nic dziwnego stanowią przecież tło. Ciekawie jest też z dynamiką, która musiała w jakiś sposób odzwierciedlać to, co działo się w opowieściach.
Melodie ocierają się oczywiście o klimaty celtyckie, nic w tym dziwnego, muzycy od wielu lat w takim właście stylu grywali. Z resztą program „Roasted Barley” zawierał właśnie irlandzkie opowieści.
Muzycy Blue Dew nie byliby sobą, gdyby nie udało im się czegoś wyśpiewać. Piosenki „Time in the Bottle” i „Lovin’ You” doskonale urozmaicają album.

Taclem

Annette Bjergfeldt „All That We Are”

Album „All That We Are” to kolejna udana płyta Annette Bjergfeldt, duńskiej wokalistki, znanej czytelnikom „Folkowej” z płyty „Songs for Modern Mammals”.
Tym razem mamy do czynienia z płytą wcześniejszą, jednak na swój sposób podobną. Autorski repertuar bierze tu górę nad tradycyjnymi brzmieniami. Akustyczne brzmienia, poparte lekką sekcję nadającą pop-folkowy charakter piosenkom młodej Dunki.
Podobnie jak na „Songs…”, tak i tu wokal Annette przypomina niekiedy głos Dolores O’Riordan z The Cranberries. Wystarczy posłuchać tytułowego utworu „All That We Are”. by dojść do takiego wniosku.
Czysto folkowe są tu przede wszystkim tła. Słychać tu dobrych muzyków. W warstwie stylistycznej płycie najbliżej jest do autorskiego nurtu w muzyce folkowej.

Taclem

Yampa Valley Boys „Playin’ Cowboy Music”

Grupa Yampa Valley Boys to duet, który tworzą bandżysta John Fisher i gitarzysta Steve Jones. Główna część ich repertuaru, to tradycyjna muzyka w stylu country & western, choć pojawiają się też utwory Johna Denvera i własne piosenki pisane przez Steve’a.
„Playin’ Cowboy Music” to piąty album duetu i jego największą zaletą jest to, że muzycy nie odkrywają na nim Ameryki. Wręcz przeciwnie – pokazują ją taką, jakiej oczekujemy po stylistyce nawiązującej do tradycyjnej muzyki country.
Cztery z czternastu zarejestrowanych tu piosenek, to autorskie utwory Steve’a Jonesa. Oprócz nich pojawiają się piosenki innych współczesnych songwiterów, m.in Brenna Hilla, uważanego za jednego z najlepszych twórców piosenek w stylu country & western. Nie zabrakło oczywiście utworów tradycyjnych, w większości pochodzących z rodzimego stanu Colorado, z którego wywodzą się muzycy.

Taclem

Tequila Girls „Mindtripper”

Dyskografia szwedzkiej grupy Tequila Girls to bardzo skomplikowana sprawa. Sporo tam singli, kompilacji i składanek, co ciekawe część z nich przygotowano specjalnie z myślą o rynku polskim. Tak było właśnie z żółtą kasetą, którą swego czasu porównywałem do pierwszych płyt The Levellers.
„Mindtripper” to regularny album, choć znajdują się tu również nowe aranżacje nieco starszych, znanych już utworów, takich jak choćby „Blood Bone Twist” czy „Will We Rise?”. Całość została jednak zarejestrowana w jednym czasie przez ten sam skład zespołu. To istotne, jeżeli porówna się spójność brzmienia tej płyty ze składankami Tequila Girls.
Jak przystało na produkcję studyjną album ma dość dobre brzmienie. Niestety muzycy postanowili chyba zagrać jeszcze bardziej profesjonalnie i zrezygnowali w dużej mierze z charakterystycznych dla nich elementów folkowych. Jest co prawda mandolina i didjereegoo, jednak nawet tam gdzie wcześniej aż skrzyło się od ludowych nutek, tu zwykle pokrywa wszystko gitara. Zawadiacki, nieco „clashowy” sposób grania Szwedów może się podobać, o ile uznamy „Mindtripper” za album odcięty zupełnie od tego co muzycy grali wcześniej. Jednak jeżeli miałbym wybierać, to wolę stare brzmienie kapeli. Bardziej akustyczne i co ciekawe chyba bardziej żywiołowe.

Taclem

Shire „Musica Tradizionele Irlandese”

Włoski kwintet The Shire to przedstawiciele popularnej na Półwyspie Apenińskim sceny muzyki celtyckiej. Prezentują granie zbliżone do tradycyjnego brzmienia spod znaku takich zespołów jak The Chieftains czy The Bothy Band. Irlandzkie dudy, skrzypce, flety – wszystkie te instrumenty pozwalają włoskim muzykom siągnąć bardzo stylowe brzmienie.
Album zawiera sporo znanych melodii i piosenek, oraz kilka mniej popularnych utworów. Piosenki śpiewane przez Marzio Venuti Mazziego brzmią jakbyśmy słuchali ich w starym irlandzkim pubie.
Do najciekawszych utworów zaliczyłbym tu świetne melodie, takie jak „Garret’s Jigs”, „Slow Air and Irish Jigs” i piosenkę „Skye Boat Song”, popularną, lecz nie tak często wykonywaną jak „Cunla” czy „Ye Jacobites by Name”.
Zespół promuje swoją muzykę udostępniając ten album za darmo wszystkim fanom muzyki folkowej. Można go sciągnąć z Sieci. Informacji na ten temat należy szukać w serwisie The Shire na MySpace.

Taclem

Plasterkatz „Past Due”

Album „Past Due” to solidna porcja folk-rockowego grania w amerykańskim stylu, z okazyjnymi wycieczkami w kierunku muzyki celtyckiej i country. Dominują jednak amerykańskie brzmienia folkowe. Czasem, jak w „Endless Oblivion” współczesne kompozycje przeplatane są cytatami z klasyki. W przypadku tej piosenki mamy wpleciony w nią motyw z folkowego evergreenu wszech czasów – „House of the Rising Sun”.
Sporo w tej muzyce smaczków, dodatków, zwłaszcza typowych dla amerykańskiej muzyki. Brzmi tu blues, a nawet czasem odrobina swingu.
Instrumentalne partie prowadzą nas niekiedy w zupełnie inne rejony. Zwykle zespoły folk-rockowe opracowują w takich przypadkach własne wersje popularnych ludowych tańców. Jednak muzycy Plasterkatz również w tym miejscu chcą odróżniać się od innych. Proponują nam wysublimowane muzyczne pasaże, których urok kojarzy się z zupełnie innym myśleniem o muzyce. Słychac w tym graniu nawet dalekie echa Pink Floyd.

Taclem

Jeana Leslie & Siobhan Miller „In a Bleeze”

Niemal przed kilkoma dniami duet Jeana Leslie i Siobhan Miller zdobył prestiżową nagrodę BBC Radio 2’s Young Folk Award 2008. Wydawnictwo Greentrax ma już gotową ich debiutancką płytę, zatytułowaną „In a Bleeze”. Obie panie w momencie nagrywania tego albumu były jeszcze studentkami.
Znajdziemy tu wszystko to, co obecnie w folku najbardziej się ceni – własne wercje tradycyjnych melodii i pieśni (w tym rewelacyjne wykonanie „Mad Tom Of Bedlam”), oraz współczesne piosenki znanych autorów, takie jak: „Saints And Sinners” (autorem jest David Francey), „Goodbye To The Sea And Sailors” (napisała ją Phamie Gow) i „Three Sailors” (którą napisał Michael Pentergast).
Oprócz pięknego śpiewu Siobhan i gry Jeany, usłyszymy tu studyjny zespół, w którym pojawiają się tak znane persony, jak grający w kilku utworach na koncertinie Brian McNeill (jeden z założycieli klasycznego Battlefield Band).
Mamy tu do czynienia z dwoma młodymi artystkami, których osobowości muzyczne wydają się być już w pełni ukształtowane. Na dodatek wszystko wskazuje na to, ze te panie doskonale się rozumieją. Proawdopodobnie nie będzie to więc ich ostatnie słowo. Ja czekam na następne.

Taclem

Hossam Ramzy „Sabla Tolo III”

Hossam Ramzy to muzyk o uznanej renomie w świecie muzyki folkowej. Jego gra na tabli to niedościgniony wzór dla wielu zapatrzonych w niego muzyków. „Sabla Tolo III” to kolejna porcja muzyki z Egiptu i Środkowego Wschodu, mieszającej wpływy tradycyjnych brzmień z autorskimi kompozycjami arabskiego mistrza.
Hossam Ramzy współpracował już z takimi gwiazdami, jak Peter Gabriel, Khaled, Tarkan, The Gipsy Kings czy Youssou N’dour. Nic więc dziwnego, że jego autorskie produkcje charakteryzuje perfekcyjne brzmienie.
Pod względem muzycznym znajdziemy na tej płycie miks środkowowschodnich tradycji. Nie obyło się bez tradycyjnych Bellydance i Rai.
Tytuł „Sabla Tolo III” sugeruje nam, że mamy do czynienia z trzecią prosukcją z cyklu, którego nazwa jest anagramem sformułowania ‚tabla solo’. Rzeczywiście tak jest. Poprzednie albumy ukazały się w 2002 i 2003 roku. W międzyczasie Hossam Ramzy nagrywał i produkował również inne albumy, by wreszcie po latach powrócić do tej samej koncepcji. Podobne jak w przypadku poprzednich płyt mamy tu muzykę nagraną z udziałem zaproszonych gości. Jednak w roli głównej występuje tu tabla i Hossam Ramzy – mistrz tego instrumentu.

Taclem

Page 1 of 4

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén