Grupa Zikko powstała w maju 2000r, a swój pierwszy występ miała podczas Festiwalu Off na słynnym Festiwalu Kornwalii w Quimper. Zespół tworzą muzycy Bagadu Brieg. Jak się okazuje, granie w zespole tradycyjnym nie przeszkadza w tworzeniu “ostrzejszej” muzyki, którą można zaklasyfikować jako rock celtycki. Zespół w swoim instrumentarium posiada dudy, perkusję, werble, bębny, gitarę, irlandzkie flety poprzeczne, bombardę i… efekty specjalne.
Miesiąc: Październik 2005 (Page 1 of 5)
Motor napędzający muzykę bretońską, grupa, która przetrwała przez tyle epok nie zestarzawszy się zbytnio.
Powstali w 1972r, w nurcie stworzonym przez słynnego Allana Stivella, w pionierskim czasie takich grup jak Diaouled Ar Menez, Bleizi Ruz, koncertując nierzadko obok słynnych Braci Morvan czy Sióstr Goadec i czerpiąc natchnienie od dziesiątek spotkanych po drodze tradycyjnych muzyków bretońskich. W ciągu ponad 32 lat istnienia Sonerien Du przejechali ponad 600’000km po europejskich drogach, grając dla setek tysięcy amatorów plinna, gawota, czy też an dro na ponad 3’000 koncertów, fest-noz’ów i festiwali. Nagrali 17 albumów, pokazujących jak bardzo ewoluowała muzyka, którą wykonywali, począwszy od tradycyjnego źródła aż po inspiracje dużo bardziej współczesne, zawsze jednak pozostając wsłuchanym w potrzeby tancerzy i respektując zasady bretońskich tańców.
Czworo muzyków tworzących zespół (bombarda, gitara akustyczna, biniou i gitara basowa) łączy w swoich utworach muzykę bretońską i “wzmocnione” kompozycje, co w połączeniu daje mocno wybuchową mieszankę… Mimo iż istnieją zaledwie od 2 lat to są znani w całym regionie. Na scenie są ubrani na czarno, co wynika z zamiłowania do zespołu The Cure.
Muzycy Plantec umiejętnie łączą tradycję i współczesność – nawet jeżeli wyraźnie słyszymy w ich utworach brzmienie rockowe to nie ma wątpliwości, że cały czas jest to muzyka bretońska i że z powodzeniem można do niej tańczyć aż do utraty tchu! Przez 24 miesiące istnienia grupa zdążyła zagrać z wielkimi sceny bretońskiej: Sonerien Du, Tri Yann. Nigdy nie szokowali ani nie zrazili do siebie nikogo. Nawet tych, dla których tradycja i nowoczesne kompozycje nie stanowią dobrego połączenia.
Pod wdzięczną nazwą “Misie ze Scorff” kryje się grupa, która w ciągu 12 lat istnienia stała się prawdziwym odniesieniem w dziedzinie piosenki dla młodego (ale nie tylko…) widza, zapraszana na najważniejsze przeglądy twórczości dla dzieci na świecie. Wyjaśnieniem tego sukcesu jest słowo: tradycja. Muzycy chcą przekazać młodym słuchaczom bogactwo dawnych wyliczanek, wierszyków, piosenek dziecięcych, pełnych tajemniczości ale i wspaniałego, magicznego świata zabawy. Język używany przez “Misie” jest ponadczasowy, występują w nim imiona zwierząt, onomatopeje, gry słów oraz zwroty już dzisiaj nie używane. Bohaterami piosenek są tak niesamowite postacie jak Prezydent Muchołapek, Panienka Lulu czy Stary Papug. “To są piosenki wyciągnięte z szuflady, przy których zasłuchają się także i ci duzi…” wyjaśnia Laurent Jouin, pieśniarz zespołu.
Duet tradycyjnych „sonneurs” – najstarsza bretońska formacja muzyczna złozona z „talabarder” (muzyk grający na bombardzie) oraz „biniaouer” (wirtuoz małych dud bretońskich – biniou). Bracia bliźniacy, Yannick Martin i Tangi Josset mimo iż nie są rodzonymi Bretończykami (pochodzą z Afryki), to już dali się poznać jako wyśmienici muzycy, zdobywając w 2002r. Mistrzostwo Bretanii w kategorii wiekowej do 20 lat. Od tego czasu kolekcjonują tytuły na różnych konkursach, przekonując do siebie słuchaczy perfekcyjnym opanowaniem instrumentów i pasją grania i przekazywania muzyki.
DPG jest kontynuacją Tria Pasquet – Barou – Guichen, znanego z innowacyjnego podejścia do muzyki tradycyjnej i kompozycji. Melodie grane na gitarze basowej, gitarze akustycznej, małych dudach biniou, fletach oraz perkusji tkają pobudzającą muzykę oraz tworzą alchemię dźwięków ekscytującą tłumy tancerzy, stałych bywalców fest-noz’ów. Wspaniała grupa stworzona przez Davida Pasquet, grającego na bombardzie lidera nieistniejącej już kapeli “Ar Re Yaouank” i muzyka współpracującego z Denezem Prigent. Od przeszłości do przyszłości jest tylko jeden taneczny krok i jeden dźwięk bombardy – tak aby spędzić w tańcu magiczny moment przeżyty z wyjątkową intensywnością.
Jedna ze starszych orkiestr bretońskich, rok temu obchodziła 50-ciolecie. Z grupy tej wywodzi się wielu znanych muzyków, m.in. Jean Quere, późniejszy założyciel najpopularniejszej bretońskiej orkiestry – Bagad Kemper.
Bretońska orkiestra występująca z trydycyjnym instrumentarium: dudy biniou i bombardy. Zespół powstał w 1978 roku i jest obecnie jednym z najbardziej znanych bagadów w Bretanii.
Rozgłos przyniosła im współpraca ze szkocką orkiestrą dudziarską – Shotts & Dykehead Pipe Band – udokumentowana na płycie „La Boum Ecosse”, wydanej w 2002 roku.
Bagad Beuzeg, jak wszystkie bretońskie bagady wykorzystuje w swojej muzyce brzmienie bombard i dud biniou braz.
Pewnym nowum w przypadku tej orkiestry jest łączenie elementów tradycyjnego grania z muzyką techno. Jest to o tyle zaskakujące, że zespół (oczywiście w róznych skłądach, jak to z orkiestrami bywa) jest obecny na scenie od 1977 roku. Oczywiście w muzyce zespołu dominuje granie tradycyjne.
Taką płytę trudno nazwać składanką, gdyż jest to po prostu projekt artystów nagrywających dla jednej wytwórni, w tym przypadku francuskiej Prikosnovenie Records. Firma ta specjalizuje ię w muzyce neo-folkowej, ambiencie i darkwave.
Na „Love Sessions” znalazło się miejsce dla Louisy John-Krol, australijskiej wokalistki z kręgów pop folkowych. Jest też Francesco Banchini, znany ze współpracy z zespołem Ataraxia, ale przede wszystkim z neo-folkowej grupy Gor. Grecki artysta Spyros Giasafakis, zanany z klimatycznych, bardzo etnicznych płyt, improwizacji na temat muzyki greckiej, ale udzielający się też w dark folkowej grupie Daemonia Nymphe. Za odrobinę elektroniki i perkusjonalia odpowiada tu Francuz – Frédéric Chaplain. Kolejna Australijka, Liz Van Dort, odpowiada w tym projekcie za arabskie wokalizy.
Muzyka jest tu dość różna, ale głównie etniczno-klimatyczna. Wielbiciele grupy Dead Can Dance z czasu płyty „Spiritchaser” będą zachwyceni choćby ponad ośmiominutową kompozycją „Wadi el`arish”. To bardzo podobne wibracje. Z reszta duch DCD unosi się bardzo często nad tą płytą.
Album jest cudowny, świetnie kojący i wciągający.