Miesiąc: Luty 2004 (Page 1 of 2)

Naked Feet

Zespół Naked Feet powstał w 1999 roku w południowo-zachodniej części Brytanii zwanej Kornwalią. Od samego początku zespołowi przewodzi charyzmatyczna wokalistka i autorka piosenek – Julie Elwin.
Naked Feet stali się od tego czasu znaną kapelą w kręgach pop-folkowej muzyki celtyckiej, posiadają charakterystyczne brzmienie i rzeszę fanów i sympatyków.
W 2002 roku występowali między innymi jako gwiazdy koncertu BBC Music Live w Marazion, który transmitowany był w radio i telewizję. Gościni również w programie niemieckiej telewizji państwowej, a fragmenty ich występów z rożnych krajów Europy również były emitowane.
Regularnie występują przede wszystkim w miejscu, skąd wywodzą się ich muzyczne korzenie – w Kornwalii. Tam są najbardziej znani, jako że spora częśc ich repertuaru śpiewana jest w tamtejszym dialekcie.
W kwietniu 2003 roku piosenka „Mor Menta Sewia” („Chodź ze mną”) wygrała doroczny konkurs International Pan Celtic Song Contest w Irlandii.
Jednym z najciekawszych przedsięwzięć z udziałem grupy Naked Feet były występy w ramach Eden Project, z takimi wykonawcami, jak Ralph McTell i Show of Hands.

Taclem

Kùtin

Słowo „kùtin” oznacza w języku kaszubskim tyle co „czarodziej”. Zespół noszący tą nazwę powstał w 2002 roku w środowisku absolwentów i studentów Akademii Muzycznej w Gdańsku. Grupa wykonuje muzykę z pogranicza folku i poezji śpiewanej z elementami jazzu. Ich koncerty odbywają się często przy okazji imprez promujących lulturę kaszubską. Grali m.in. na wręczeniu Medali Stolema, na Zapustach, oraz na Zjeździe Kaszubów w Słupski. Mająrównież na koncie występ w Bautzen na Festiwalu Mniejszosci Narodowych „Voices of Europe”.
Grupa wydała płytę zatytułowaną „Òpòwiesc”. Wszystkie teksty zarejestrowane na tej plycie napisano w języku kaszubskim.
Skład zespołu:
Agnieszka Bradtke – śpiew, fortepian
Joanna Łosowska-Stojek – flet
Artur Sekura – gitara
Aleksander Kamiński – klarnet, saksofon
Krzysztof Zimermann – akordeon
Janusz Bejer – kontrabas
Kontakt z zespołem: kutin@zk-p.pl

Taclem

West of Eden „A stupid thing to do”

Podstawowym, a a przynajmniej pierwszym atutem grupy West of Eden jest wokalistka Jenny Schaub. Dzieki jej bardzo miłemu wokalowi pop-folkowa muzyka zespołu nabiera bardzo ciekawego odcienia. Jest ona również akordeonistką i autorką tekstów.
Mimo że grupa pochodzi ze Szwecji, to etniczne korzenie ich muzyki sięgają raczej w kierunku Irlandii. Te bardziej wesołe piosenki kojarzyć się moga z zespołem The Corrs. Innym razem żywe rytmy przywodzą na myśl The Waterboys.
W bardziej lirycznych utworach – na czele z „Relationship” – wokal Jenny przypomina nieco głos Karen Matheson z Capercaillie.
Wszystkie utwory pospisane są przez Jenny i Martina Schaubów. Trzeba przyznać, że to bardzo dobre kompozycje, nie odbiegające od tego, co proponują wspomniane powyżej grupy. Słyszalne w każdym utworze celtyckie elementy wyraźnie umieszczają zespół na scenie folkowej.
Ciekaw jestem, czy jest to efekt niedawnej trasy po Irlandii? Być może. Wkrótce będę mógł się o tym przekonać słuchając starszych nagrań zespołu. Mam nadzieję, że będzie to produkcja na równie wysokim poziomie.

Taclem

In The Kitchen „Live!”

Włoska kapela grająca celtyckiego folk-rocka? No prawie. Jest to folk-rock z elementami folku z Zielonej Wyspy, jednak dominuje tu autorska twórczość Włochów, na dodatek pisana w rodzimym języku Erosa Ramazotti.
Nie martwcie się jednak, nie ma tu sielankowej atmosfery, bo In The Kitchen to grupa której bliżej do The Pogues, niż do plażowych lowelasów.
Album „Live!” to oczywiście koncert grupy, zarejestrowany został w miejscowości Varallo. Żywiołowa muzyka spotkała się z taką samą reakcją publiczności. Ostre gitarowe riffy i skrzypcowe galopady najwyraźniej mają we Włoszech spore grono sympatyków.
Jak już wspomniałem dominują piosenki autorskie – po włosku. Jednak jest tu kilka wyjątków – instrumentalne irlandzkie melodia „Scartaglen Polka” i „The Mist Covered Mountain”, a przede wszystkim piosenka „Dirty Old Town”. Przypominają one, że właśnie od takiej muzyki zaczynało In The Kitchen.
Własne utwory, pisane przez niemal wszystkich muzyków grupy zawierają niekiedy niewielkie cytaty z irlandzkich melodii. Jednak brzmienie włoskiego jezyka sprzyja nieco innym melodiom, podejrzewam więc, że wśród inspiracji jest też muzyka śródziemnomorska.
In The Kitchen przypomnieli mi o różnorodności włoskiej sceny folkowej. Sam zespół umieścić można na tej samej półce, co rewelacyjny Ned Ludd. Na korzyść tych drugich przemawia studyjna produkcja albumu, ale piosenki są równie dobre. In The Kitchen są może zespołem nieco wyraźniej rockowym, jednak przez rocka, ska i odrobinę punku wciąż przebija się u nich folk.
Album koncertowy, to jak dotąd jedyna pozycja w dyskografii grupy. Ciekaw jestem kiedy ukaże się płyta stucyjna, i jaki będzie zawierała materiał. Póki co raczę się płyta „Live!” i też jest nie źle. Polecam, zwłaszcza jeśli chcielibyście się przekonać jak The Clash zagraliby „Dirty Old Town”.

Rafał Chojnacki

ZAR „Tusind Tanker”

ZAR to kapela z Danii. Z zadowoleniem stwierdzam, ze wzorem irlandzkich i szkockich kapel Duńczycy zaczęli kombinować ze swoją tradycyjną muzyką. „Tusind Tanker” to przykład płyty jazz-folkowej.
Atutem ZAR jest przede wszystkim świetnie spiewająca wokalistka – Sine Lahm Lauritzen. Charakterystyczna lekka chrypka tej śpiewaczki łatwo wpada w ucho. Muzycy nie pozostają w tyle, a skrzypcowe duety – Christopher Davis Maack i Rune T. Sorensen – dodają albumowi smaku.
Są tu zarówno kompozycje tradycyjne, jak i zespołowe. W przypadku tradycyjnej muzyki duńskiej, którą znam bardzo mało, interesują mnie zwłaszcza te ludowe utwory i sposób ich ukazania, Nie znaczy to bynajmniej, że autorskie melodie i piosenki są gorsze.
Tradycyjny repertuar to większość płyty. Jest tu spokojny i lekko bujający nas „Jeg kan se pa dine ojne”, a także skoczna i lekka wiązanka tańców „Bohmerdans” – zaaranżowana w stylistyce zbliżonej niecoe do Fairport Convention. Kolejna piosenka – „En yndig og frydefuld sommertid” – to miłosna opowieść dziewczyny oczekującej na ukochanego.
„Generalen” to taniec nazywający się „rheinlander”, przy czym grupa zaznacza, że gra go nieco wolniej, niż brzmi on w rzeczywistości. Tytułowy „Tusind Tanker” to opowieść o utraconej miłości. Głosowi Sine towarzyszą tam początkowo tylko miekkie dźwięki kontrabasu na którym gra Steffan Sogard Sorensen. Później powoli dołącza do niego gitarzysta Rasmus Zeeberg i któryś ze skrzypków. Powstaje w ten sposób piękna jazzowa ballada, będąca w rzeczywistości ludową piosenką. Jako że śladem tytułowego utworu idą też inne, sporo tu o kochaniu, miłości i dziewczęcych uczuciach. „Karlighedstraet” to z kolei opowieść o szukaniu prawdziwego i jedynego ukochanego.
Wiązanka dwóch tańców dwóch różnych regionów Danii została zatytułowana „Danske reels”. Okazuje się, że ten popularny na Wyspach Brytyjskich rodzaj tańca pojawia się też w folklorze Duńczyków.
Album zamyka piękna ballada „Et Kys”, której tytuł znaczy tyle, co „Pocałunek”. Myślę, że taie zakończenie się tej bardzo miłosnej płycie należało. Zwłaszcza że album to przedni i warty polecenia każdemu, kto nie boi się mariażu folku z lekkim i łatwym w odbiorze jazzem.

Album został Płytą Miesiąca serwisu Folkowa.art.pl w miesiącu lutym 2004

Taclem

Peca „Concert”

Zespół Peca pochodzi z Budapesztu i gra mieszankę muzyki bałkańskiej z wpływami dźwięków z rejonów Afryki i Hiszpanii. Szefem tej formacji jest Gábos Barna (gitara, flety), znany wcześniej przede wszystkim z Gábos Barna Trio.
Płyta jest zapisem koncertu, co oczywiście sugeruje tytuł. Brzmienie nie jest może rewelacyjne, ale pomysły muzyczne serwowane przez grupę zasługują na uwagę. Muzyka zaaranżowana kest folk-rockowo, ale sporo w niej wyczucia i na pewno nie można jej nazwać prostą.
Niestety nie mam póki co tytułow utworów, ale zwłaszcza te latynoskie utwory robią wrażenie. Po melodiach w których źródeł można doszukać się na bałkanach możemy łatwo zauważyć, że Gábos jest fanem Jethro Tull – mamy tu momentami podobne partie fletów. Z resztą praktykował on kiedyś również muzykę irlandzką, gdzie wykorzystywał podobne brzmienia. Rezultatem takich brzmień i inspiracji jest niesamowita fuzja dźwięków – ciekawych i łatwo przyswajalnych, lecz ciążących również w kierunku ethno-jazzu. Innym zaś razem pojawiają się wpływy reggae, zmieniając zakręconą melodię w rozbujane rytmy rodem z Jamajki.
Cztery długie, rozbudowane utwory, więc mimo że liczebnie jest ich mało, to sporo tu dobrej muzyki.

Taclem

Chris Michell „Celtic Sunset”

Muzyka celtycka w poetyce new age to dość popularny produkt zarówno w naszych, jak i w zagranicznych sklepach. Ta płyta jest o tyle ciekawa, że kupiono ją w Kuwejcie. Oznacza to, że celtyckie granie może być popularne również tam. Co prawda nie grają na tej płycie Arabi, ale to już i tak krok w ciekawym kierunku.
Kompozycje zawarte na płycie to utwory autorskie, co jest sporym atutem, zwłaszcza, że jest tu zachowana odrobina irlandzko-folkowego klimatu. Zwykle celtycka muzyka relaksacyjna ogranicza się do brzmień harfy i pseudo-orkiestrowych klawiszowych pasaży. Tu na pierwszy plan wybijają się jednak skrzypce i flety. Jest też gitara, mandolina i bouzouki, oczywiście harfa i niestety również klawisze, ale całość nie brzmi tak płytko i monotonnie, jak zwykle brzmią tego typu produkcje.
Jest kilka ciekawych melodii, nawet dośćzróżnicowanych brzmieniowo. Co prawda album ten bardziej przypomina filmowy soundtrack, niż zwykłą folkową płytę, ale myślę że nawet miłośnicy bardziej tradycyjnych brzmień.
Niektóre kompozycje są dośćzaskakujące, jak choćby „Soft Day”, który zawiera w sobie elementy celtic funky. Rownież piękna melodia „The Butterfly” (nie mająca nic wspólnego ze znanym tradycyjnym tematem pod tym samym tytułem) jest swego rodzaju ciekawostką.

Taclem

Madingma „Madingma”

Pod nazwą Madingma kryje się dwóch muzyków z Belgii. Bracia Diederik (akordeon diatoniczny) i Stefan (dudy szkockie, dudy gaita i flety) Timmermans twierdzą, że grają po prostu muzykę europejską.
Na ich debiutanckim mini-albumie obok dwóch melodii szwedzkich i jednej bodajże flamandzkiej mamy kompozycję francuską i jeden utwór autorski braci Timmermans. To chyba najbardziej udany utwór, gdyż w pełni pokazuje możliwości wykonawcze muzyków. „Chabenatlike”, bo o tym utworze mowa, to duet dudziarsko-akordeonowy. Muzyka niby dość prosta, ale bardzo ciekawa.
Kompozycja francuska – „I`Inconnu de Lomoise” – to z kolei najładniejsza melodia na tej płytce. Z kolei następująca po nim polka, to najbardziej skoczny utwór.
Płytę zamykają dwa utwory szwedzkie. Pierwszy to walc, a drugi to polska. Ten drugi, dość skoczny taniec wydaje się być bardzo popularny w Skandynawii, no i trzeba przyznać że ładnie się nazywa. No i „Polska” nagrana na tej płycie ma doskonałe, wręcz KLASYCZNE intro.
Z kolei walczyk w wykonaniu Madingmy ma taki nastrojowo-bujany charakter.
Płytka jest bardzo krótka, tylko pięć utworów. Ale dają one ciekawą próbkę muzyki tego braterskiego duetu.

Rafał Chojnacki

Ajagore

Grupa Ajagore pochodzi z Tczewa i powstała po rozpadzie trójmiejskiej formacji Szela. Muzycy zakładający Ajagore (Piotr Góra, Sławomir Kornas, Krzysztof Paul) byli wcześniej muzykami ostatnich składów Szeli, a pierwsze utwory w repertuarze to nie zarejestrowane piosenki z repertuaru tejże grupy. Później w składzie pojawili się jeszcze Maciej Kortas i Jowita Tabaszewska.

Mimo takich powiązań Ajagore zaprezętowało muzykę odmienną od tego co grała Szela. Dominują w niej co prawda utwory tradycyjne i tradycją inspirowane, jednak bez ludowych instrumentów. Podstawa instrumantarium grupy to perkusja i gitary, w późniejszym okresie również instrumenty klawiszowe.

Zespół zagrał wiele koncertów i zdobywał nagrody na kilku festiwalach. W 1999 roku ukazała się ich debiutancka płyta zatytułowana po prostu „Ajagore”. W 2002 roku zespół formalnie się rozwiązał, ale niekiedy zdarza mu się koncertować.

Zespół nie posiada strony internetowej.

Dick Gaughan „True and Bold”

Płyta „True and Bold” nosi podtytuł „Songs of the Scottish Miners” i właściwie to powinno wystarczyć za całe wytłumaczenie kwestii repertuarowych na tej płycie. Jednak jak się okazuje nie jest tak, jak mogłoby się wydawać – nie jest to zbiór tradycyjnych piesni górniczych. Dzięki wkładce do płyty można się wiele dowiedzieć o samych piosenkach.
Już pierwszy utwór jest nietypowy. „Miner`s Life Is Like a Sailor`s” to pieśń najprawdopodobniej amerykańska, zaś melodia pochodzi z walijskiego hymnu. „Schooldays End” to z kolei pieśń napisana przez legendarnego Ewana McColla, robotniczego barda. Jak najbardziej pasuje do zestawu, choć powstała w latach 80-tych.
Jednym z najbardziej autentycznych teksów na płycie jest „Farewell to `Cotia” Jocka Purdona. Był on górnikiem w zamkniętej kopalni „Harraton” w Kanadzie, zwanej ze względu na pracujących tam Szkotów „Nova Scotia” (zdrobniale „`Cotia”). Jego piosenka wykorzystuje znaną melodię „Come aa ye tramps an hawkers” (pisownia za Gaughanem).
O najstraszniejszej górniczej śmierci opowiada „Auchengeich Disaster”, jedna z wielu piosenek o zawałach w kopalniach. O zapłacie jaką otrzymują górnicy za ciężką i niebezpieczną pracę możemy posłuchać w „Pound a Week Rise”. Ta piosenkę, podobnie jak „One Miner`s Life” zamieszczone dalej na tej płycie napisał Ed Pickford. W drugim przypadku Dick Gaughan dokonał translacji na scottish-english (oryginał napisano w dialekcie z Nowej Anglii).
Kilka tradycyjnych piosenek nosi też piętno Dicka. Tylko „Collier Laddie” i „Blantyre Explosion” zostały podane w bardzo surowej aranżacji, brzmią niemal ascetycznie.
Płyta z piosenkami górniczymi okazuje się być ciekawym źródlem nowych, w większości nieznanych mi dotad piosenek.

Taclem

Page 1 of 2

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén